J.K. Rowling — Harry Potter i Książę Półkrwi
Sagę o małym (młodym?) czarodzieju wysłuchałem w wersji audio ze dwa razy. Nie czytałem ani razu. Jednak notatki z błędami, czyli między innymi tekst niniejszego postu, odzyskałem z bardzo starego archiwum.
Z tego powodu są one niestety niekompletne, a lista z błędami w książkach J.K. Rowling, ułożona według dat, nie jest zgodna z chronologią wydawania kolejnych tomów powieści.
Dziś, gdy piszę te słowa, nie pamiętam już niestety, czemu akurat lista błędów do książki „Harry Potter i Książę Półkrwi” jest pierwsza, skoro tom ten był wydany jako przedostatni. Wyszło, jak wyszło. Lista jest krótka i nie została podzielona na podrozdziały. Najwięcej błędów dotyczy styku różnych tomów, bo na tym autorka popłynęła najbardziej. Miłej lektury!
1. Piąty tom książki informuje czytelnika, że „Ognistą Whiskey” można dostać tylko w „Świńskim Łbie”, wyjątkowo obskurnym barze w Hogsmade. Szóstym tom zaprzecza temu, donosząc, że można ją dostać również w „Trzech Miotłach”, czyli oficjalnym i porządnym barze wioski czarodziejów. Możliwe, że na przełomie tych dwóch tomów uległ zmianie profil działalności i asortyment tego drugiego baru… Jednak mimo wszystko dopatrywałbym się nieścisłości.
2. W piątym i szóstym tomie, dwa lub trzy razy powtarzana jest teoria, że Zgredek odparował kości Harremu. To jest oczywiście niezgodne z faktami przedstawionymi w drugim tomie, gdzie wydarzenia te faktycznie mają miejsce. Jest tam wyraźnie powiedziane, że to nieudacznik Lockhart dokonał tego czynu, a Zgredek swoimi knowaniami jedynie doprowadził do sytuacji, która zakończyła się w ten właśnie sposób.
3. Przez większość część szóstego tomu wałkowane jest zagadnienie czarów niewerbalnych tylko po to, by przez zdecydowaną większość tomu siódmego nie były one używane przez nikogo. Analogicznie, aż do szóstego tomu nie ma słowa na temat tego, czemu część czarodziejów czaruje bez słów, a inni muszą przy tym ględzić.
4. Aż do szóstego tomu (a w zasadzie przez całą sagę) nie jest wyjaśnione, dlaczego czarodzieje podróżując w świecie mugoli ubierają się tak idiotycznie, że są natychmiast rozpoznawani? Jednocześnie nieścisłością jest fakt, że Kingsley Shacklebolt, który ochrania „premiera Mugoli” jest idealnie ubrany i nikt nie potrafi go rozpoznać.
5. Hagrid własnoręcznie przynosi choinki z lasu? W szkole magii, gdzie nawet światło jest magiczne? I jedzenie (bo nie ma w żadnym z siedmiu tomów ani słowa o kuchni lub kucharzach).
6. Kiedy praktycznie wszyscy szóstoklasiści zdawali egzamin na teleportację, na lekcji u Slackhorne’a było tylko trzech uczniów. Harry Potter, Dean Thomas i Draco Malfoy. Nie mogli wówczas zdawać teleportacji, bo nie ukończyli jeszcze siedemnastu lat — co było warunkiem koniecznym, żeby przystąpić do egzaminu.
Nevilla Longbottoma nie było u Slackhorne’a, a autorka nie wyjaśniła, gdzie wówczas był. Sugerowałoby to, że udał się wraz z resztą na egzamin. Sęk w tym, że ma on urodziny w tym samym dniu, co Harry Potter, więc również nie spełniał warunku wiekowego w dniu egzaminu.
7. Motyw wydobycia wspomnienia od Slackhorne’a jest tak sztuczny i niepasujący do obrazu Harrego malowanego od pięciu książek, jakby pisał to ktoś inny. Kojarzę, że nawet w filmie musieli się mocno starać, żeby nie wyszła z tego totalna żenada. Wersja książkowa wali tu poniżej pasa.
8. Wątek Graupa jest równie tragiczny. Nawet uwzględniając zamiłowanie Hagrida do wyjątkowo niebezpiecznych stworzeń (co jest moim zdaniem solidnie naciągane) trudno uwierzyć, że ktoś troszczyłby się i mówił z miłością o stworze, który regularnie okłada go pięściami i równie często usiłuje wysłać na drugi świat.
Natomiast próba uczenia takiego stwora języka angielskiego to motyw tak żenujący, że aż brakuje słów. Ni to sensu ni szans na powodzenie. I oczywiście — jak w wielu, wielu innych przypadkach u pani Rowling — jest to wątek nigdzie indziej niewykorzystany. Ot, wypełniacz stron rozdziału.