Jarosław Iwaszkiewicz — Matka Joanna od Aniołów

Tym razem postanowiłem wbić zęby w bodajże najbardziej rozpoznawalne opowiadanie jednego z największych pisarzy polskich XX wieku. Błędów oczywiście, jak to u klasyków, tylko kilka.

Wpis świadomie wrzuciłem do kategorii „thriller” — nie ulga wątpliwości, że treść opowiadania, w momencie publikacji (1946 r.), niejednemu podnosiła włos na głowie z przerażenia.

Myślałem, że wspomnienie w powieści kręgli to błąd — anachronizm. Byłem przekonany, że jest to gra z osiemnastego lub dziewiętnastego wieku, więc siedemnastowieczny ksiądz nie miał prawa jej znać ani używać jej jako porównania. Okazało się, że bardzo się myliłem. W kręgle grali już wczesnośredniowieczni mieszkańcy Europy, a być może gra ta była i znana w starożytnym Egipcie.

1. Ksiądz Surym, główny bohater, jest człowiekiem oderwanym od rzeczywistości, znającym ją pobieżnie, który większość życia spędził w murach klasztornych. Mało podróżował w życiu i wiele wskazuje na to, że podróż na Smoleńszczyznę podjął pierwszy raz w życiu. Trudno więc uwierzyć w to, że „doskonale znał” karczmarkę spotkaną w jednej z przydrożnych karczm.

2. Do karczmy ksiądz Surym dojechał późnym popołudniem, na powozie, którego konie wlokły się już noga za nogą ze zmęczenia. Wszedł, pogadał chwilkę z szlachcicem, wciągnął spory kociołek kapuśniaku i… ruszył w dalszą drogę. Mając przy tym wizję spędzenia całego popołudnia z przynudzającym szlachetką. Nie dość, że konie wypoczęły, w ciągu tej najdalej godziny, tak bardzo, że mogły iść jeszcze pół dnia, to przy okazji zrobiło się drugie popołudnie.

3. Kilka akapitów dalej okazuje się, że to jednak nie „dodatkowe popołudnie” — tylko autorowi się wcześniej popieprzyło. Do Ludynia zajechali (po ledwie paru godzinach podróży) „późną, ciemną nocą”. A, że akcja powieści dzieje się we wrześniu, więc musiała być co najmniej 23:00.

4. Dom miejski stał zupełnie pusty (poza właścicielami) „pozaodpustową porą”? Ile mogło być odpustów w ciągu roku, nawet w przyklasztornym miasteczku w XVII wieku? Pięć, dziesięć? Jeśli, poza kilkunastoma dniami w roku, przez pozostałe trzysta pięćdziesiąt w domu odpustowym świeciło pustkami, to z czego utrzymywali się jego właściciele?

5. Proboszcz Brym przygarnął dwójkę dzieci po spalonym księdzu Garncu. Autor nie wyjaśnił w żaden sposób, jakim cudem ksiądz katolicki miał własne dzieci i obnosił się z tym w biały dzień bez żadnej żenady. Bo starsze dziecko miało około dziesięć lat a ojca mu spalili za czary rzekomo. Trochę trudno mi w to uwierzyć nawet w realiach Polski XVII wieku. Myślę, że nawet wtedy dzieci trafiłyby do przytułku, obcej rodziny lub na bruk, a księdza „zamietliby” pod dywan.

6. Nie jest w żaden sposób wyjaśnione, dlaczego ksiądz po co prawda całodniowej podróży, ale na wygodnym wozie oraz po przespaniu co najmniej 6-8 godzin jest tak skonany ze zmęczenia, że aż mu ręce drżą przy jedzeniu chleba.

7. Trochę trudno uwierzyć, że w gospodarstwie wiejskim, siekiera leżała wbita w ten sam pieniek i nieużywana przez wiele tygodni. Zwłaszcza zimą, gdy codziennie rąbie się drwa.

8. Równie trudno uwierzyć w konie, które wyczuwając zapach krwi i martwych ciał, musiały być wyprowadzane siłą ze stajni. Wygalopowałyby z niej, gdy tylko pachołek uwolniłby je z postronków.

Zostaw komentarz